Po
dziesięciu minutach Harry parkował na pojeździe. Podczas jazdy nie
rozmawialiśmy za wiele. Chłopak jedynie zapytał się gdzie chodzę
do szkoły. Okazało się, że również tam chodził. Wybrał się
na studia psychologiczne, ponieważ jak stwierdził - "Zawsze
byłem ciekawy o co chodzi z tymi studiami i dlaczego są takie
trudne jak to wszyscy mówią."
Otworzyłam
drzwi i powiesiłam torebkę na wieszaku. Chłopak rozejrzał się po
domu, po czym jego torba wylądowała na ziemi, a zaraz obok niej
jego buty. Włączyłam światło w salonie.
-
Rozgość się. Pójdę się przebrać - wskazałam ręką na salon.
-
Wiesz, że możesz to zrobić tutaj - ewidentnie się ze mnie
nabijał.
-
Lepiej zrób nam coś do jedzenia - przewróciłam oczami.
-
Gdzie jest kuchnia?
-
Musisz sobie jakoś poradzić z tym wyzwaniem - puściłam mu oczko,
lecz sądząc po jego minie, nie udało mi się.
Zostawiłam
śmiejącego się chłopaka i poszłam na górę do pokoju. Zabrałam
strój kąpielowy z szuflady i udałam się do łazienki. Szybkim
ruchem ściągnęłam sukienkę i dałam do kosza na ubrania do
prania.
Stanęłam
przed lustrem i postanowiłam zarzucić szlafrok. Czułabym się
głupio gdyby Harry zobaczył mnie w samym stroju. Pewnie zacząłby
się śmiać, a tego właśnie chciałam uniknąć. Związałam włosy
gumką, lecz po chwili znów je rozpuściłam. Mimo, że nie liczyłam
się ze zdaniem Harry'ego to nie chciałam by pomyślał o mnie, że
jestem gruba. Nie byłam jakaś nie wiadomo jaka gruba, wręcz
przeciwnie - miałam dobrą budowę ciała. Jednak zawsze chciałam
mieć wygląd modelki. Czasami potrafiłam nie jeść dzień lub dwa
by mój brzuch nie odstawał za bardzo. Nie chciałam się przed
nikim przyznać, nawet przed Audrey. Mama nawet nie zwracała uwagi
na to co jem. Rzadko kiedy jadłyśmy razem posiłki. Zazwyczaj mama
rano wyjeżdżała do pracy, a ja zostawałam sama. Budziłam się w
już pustym mieszkaniu. Jadłam śniadanie (chociaż nie zawsze),
które przygotowała mi Berta. Berta to nasza gosposia. Kobieta miała
okołu sześćdziesięciu lat i była naprawdę miła. Aktualnie
Berta przebywała na wakacjach, na które wysłała ją moja mama.
Wracając do mojego codziennego dnia - szłam do szkoły, następnie
gdy wracałam do domu, wstąpiłam do sklepu po jakieś owoce czy
jogurt. Uczyłam się i wieczorem widziałam się z Audrey lub
Brianem, ale dość często czytałam też książki. Mama
przychodziła późno i niekiedy nawet się nie witałyśmy/żegnałyśmy.
Brakowało mi jej, ale ją rozumiałam, a co najważniejsze - nie
miałam jej tego za złe.
W włochatych kapciach Myszki Miki i bawełnianym, białym szlafroku zastałam Harry'ego w salonie. Trzymał telefon w dłoniach, a gdy usłyszał moje kroki podniósł telefon i zrobił mi zdjęcie.
-
Harry - upomniałam go, zasłaniając się.
-
To, że ty nie skorzystałaś z okazji zrobienia mi zdjęcia u mnie w
domu, to nie znaczy, że ja z niej nie skorzystam.
Schował
telefon do kieszeni i wstał. Podniósł torbę, którą zdążył
przynieść i zamknął się w łazience.
Ja
za to poszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę soku
pomarańczowego. Co innego miałam zrobić? Nie będę czekała przed
drzwiami do łazienki jak jakaś idiotka.
Po
paru minutach do kuchni wszedł Harry w samych spodenkach. Obkręcił
się kilka razu, udawał, że pozuje do zdjęć, a na koniec klepnął
się w tyłek. Zaczęłam się śmiać, a po chwili do mnie dołączył.
Ze śmiechu wyrwał nas dzwonek do drzwi.
-
Pizza - wyjaśnił chłopak, gdy zobaczył moją zaskoczoną minę.
-
Miałeś coś przygotować do jedzenie, a nie zamówić.
Harry
wzruszył ramionami i poszedł odebrać pizzę, która okazała się
dość duża.
Zjadłam
tylko jeden kawałek, a Harry resztę. Był zdziwiony, że tak mało
zjadłam.
-
Może w końcu zrobimy to, co mieliśmy na myśli przychodząc tutaj
- zamknął pusty karton.
-
A może po prostu przestaniemy się obżerać? - zaśmiałam się
wskazując na jego brzuch.
-
Ej! - udał urażonego, zasłaniając swój brzuch.
Sprawdziliśmy
czy drzwi wejściowe są zamknięte, a alarm włączony i poszliśmy
do ogrodu.
Podeszłam
do leżaków i zaczęłam ściągać kapcie, a następnie szlafrok,
który złożyłam i położyłam na leżaku. Związałam włosy
gumką i odwróciłam się do Harry'ego, który patrzył na wszystko,
tylko nie na mnie. Czy tak źle wyglądam? Rozumiem, że mam wydęty
brzuch przez kolację i przez pizzę, ale to jest z jego strony nie
miłe udając, że mnie nie widzi.
-
Gotowa? - zapytał patrząc tym razem na mnie.
-
Chyba tak - spuściłam głowę.
Harry
podbiegł do mnie i przerzucił mnie sobie przez ramię.
-
Nawet nie próbuj!
Nic
nie odzywając się, rozpędził się i razem ze mną wskoczył do
basenu. Chłopak wynurzył się po paru sekundach, a ja zaraz po nim.
-
Ty dupku! - ochlapałam go.
-
A ty jesteś dziwna - również mnie ochlapał.
-
Jesteś irytujący.
-
Paniusia.
-
Cham.
-
Wkurwiasz mnie jak tyle mówisz.
Podpłynął
do mnie i znów przerzucił sobie przez ramię. Zanurzył się wraz
ze mną i zaczął łaskotać. Zaczęłam się wiercić i próbowałam
wyswobodzić się z jego uścisku. Wynurzyliśmy się i zaczęliśmy
się śmiać. Znów był dla mnie miły. Zazwyczaj był obojętny w
stosunku do mojej osoby. I do tego jego słowa: "Chciałem
być miły".
-
Dawno nie pływałem nago.
-
Dzisiaj Harry też tego nie zrobisz.
Chłopak
odpłynął i wyszedł po drabince z basenu. Stanął na brzegu,
puścił mi oczko i skoczył z powrotem do basenu robiąc przewrotkę
do tyłu.
Po dziesięciu minutach pływania postanowiłam się odezwać.
-
Zimno mi - potarłam dłonie o siebie.
-
Chodźmy lepiej - podpłynął i zaproponował bym wskoczyła mu na
barana.
Czemu
nie może być tak miły zawsze? Objęłam jego talię nogami
krzyżując kostki. Ręce zarzuciłam na ramiona chłopaka
przytrzymując się. Dziwiłam się, że Harry spokojnie chodzi po
dnie, a dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że jesteśmy w
najpłytszej części basenu.
- Obiecuję teraz coś ugotuję - zaśmiał się gdy zeszłam na dół.
Przebrałam
się w piżamę i wysuszyłam. Harry również, tyle że ubrał się
w szare dresy i luźną koszulkę 5 Seconds Of Summer.
-
O mój boże! Lubisz 5sos? - zapytałam wskazując na jego koszulkę.
-
Są całkiem spoko - zarumienił się.
-
W następnym tygodniu grają koncert w Washington Nationals.
-
Wiem - uśmiechnął się i wyszedł do kuchni.
Usiadłam
na kanapie i włączyłam telewizor. Od dwudziestu minut na kanale
leciał film "W pogoni za szczęściem". Oglądałam
już kiedyś ten film, ale chętnie oglądnę go jeszcze raz. Chociaż
na następnym kanale leci "Keeping Up With the Kardashians",
ale wątpię by Harry chciał to oglądać. Nie chciał też oglądać
"Pamiętnika", ale nie chciał bym go wyłączyła.
I jak go tu zrozumieć? Pieprzony student pieprzonej psychologii.
-
Emm Lauren? - usłyszałam głos z kuchni.
-
Tak?
-
Możesz przyjść?
Wyłączyłam
telewizor pilotem i weszłam do kuchni. W pomieszczeniu unosiły się
kłęby dymu.
-
Harry co zrobiłeś? - pisnęłam.
-
Wydaje mi się, że nie powinno się wrzucać tak dużo popcornu do
mikrofalówki.
Wyłączyłam
mikrofalówkę z prądu i uchyliłam drzwiczki.
-
Lepiej to zostawmy - pokierowałam się w stronę salonu.
Usiedliśmy na kanapie i włączyłam telewizor, ale Harry stwierdził, że nie będzie po raz setny oglądał "W pogoni za szczęściem" i poszuka czegoś w płytach dvd mojej mamy.
-
To będzie świetne! - włożył płytę do odtwarzacza.
Po
chwili usłyszałam tak dobrze znane mi intro.
-
Mieliśmy oglądać film.
-
Ale tu jest Charlie Sheen! Uwielbiam ten serial!
-
Ja też Harry, ale ...
-
Który sezon? - przerwał mi.
-
Pierwszy, bo Jake jest tam jeszcze dzieciakiem i Charlie zabiera go
na podryw. Ale Harry mieliśmy oglądać, a nie rozmawiać.
Chłopak
uciszył się i w spokoju zaczął oglądać.
Znałam
te odcinki na pamięć, więc nie bardzo zwracałam uwagę na
odcinek. Harry za to śmiał się z każdej zabawnej sceny, mimo, że
było widać, że również dobrze zna te odcinki. 'Dwóch i pół"
to ulubiony serial mojej mamy, zawsze gdy przychodziła zmęczona
z pracy, siadała przed telewizorem i oglądała aż zasnęła.
Jeszcze gdy byłam małą dziewczynką, siedziałam u niej na
kolanach i razem oglądałyśmy. To się zmieniło gdy mama zaczęła
pracować do późna, a ja dorosłam.
Z oglądania wyrwał nas dzwonek do drzwi.
-
To pewnie mama - oznajmiłam chłopaka.
-
Jeśli chcesz mogę otworzyć - zaproponował i zatrzymał odcinek.
-
Dziękuję, ja pójdę sprawdzić co z popcornem.
Po
dymie nie było już ani śladu, więc wzięłam to za znak, że
można wyciągnąć popcorn z mikrofalówki. Zdziwiłam się bo
popcorn był gotowy, a nie przypalony. Przesypałam go do miski i
zaniosłam do salonu. Harry'ego jeszcze nie było, więc pewnie
rozmawia jeszcze z moją mamą. Miała zostać na noc u Jasona, ale
najwyraźniej zmieniła decyzję.
-
Lauren, on twierdzi, że cię zna i musicie porozmawiać.
-
Brian?! - pisnęłam gdy zauważyłam Harry'ego trzymającego za
przedramię Brian'a.
-
Chcę porozmawiać - wyrwał się chłopak z uścisku.
-
Ustaliliśmy, że nie mamy już o czym rozmawiać.
-
Kurwa! - krzyknął - To ty ustaliłaś!
-
Język - wtrącił się Harry patrząc pogardliwym wzrokiem na
Brian'\a.
-
A ty to kurwa kto?
-
Przyjaciel - uśmiechnął się Harry.
-
Więc sobie mnie zastąpiłaś. - zaśmiał się sarkastycznie Brian.
-
Lauren to ten Brian? - Harry proszę nie interesuj się ...
-
On mnie zna? - zapytał oburzony Brian.
-
To ten dupek czy nie? - zapytał znów Harry - To przez niego?
Skinęłam
głową.
-
Co to ... - Brian nie dokończył swojej wypowiedzi.
Harry
zaskoczył go swoim prawym sierpowym, a Brian opadł na podłogę.
-
Harry! - chciałam podbiec do chłopaka leżącego na dywanie, ale
Harry mnie przytrzymał.
-
Zranił cię bardziej niż ja jego. Należało się mu - nadal
obejmował mnie w pasie.
-
Ale nie musiałeś go bić!
-
Lauren proszę ... Idź do pokoju.
-
Harry proszę cię, przestań.
-
Uwierz, nie chcesz tego widieć.
Brian
nadal leżał na dywanie trzymając się za policzek.
-
Brian idź już, proszę cię. Harry ciebie też proszę, zostaw go.
-
Okej - zdziwiłam się gdy Harry mi uległ - Ale jeśli go gdzieś
zobaczę, albo dowiem się, że przyszedł rozmawiać, a ty tego nie
chciałaś ...
Brian
podniósł się i wyszedł bez słowa, a ja opadłam na kanapę.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi, co oznaczało, że Brian wyszedł.
Harry usiadł obok mnie i westchnął.
-
Jeśli będzie cię nachodził zadzwoń i mi powiedz.
-
Harry proszę, nie wtrącaj się. To jest między mną a Brian'em.
-
Czujesz nadal coś do niego? - zapytał z powagą.
-
Podobał mi się od dwunastego roku życia, więc nie potrafię
zapomnieć w ciągu kilku dni.
-
Oh.
Nastąpiła
chwila ciszy. Jest na mnie zły? O co? Nikt mu nie kazał się bić.
-
Wybaczysz mu? - odezwał się chłopak.
-
Nie wiem. Harry?
-
Tak - odwrócił się, patrząc na mnie.
-
Jak długo po rozstaniu z Rebbecą, nadal coś do niej czułeś?
-
Bardzo długo.
Czy
to oznacza, że ja też długo będę tęskniła z Brianem, ale nie
będę chciała go widzieć? Nie chcę tak skończyć. Nikt tego nie
chce. Nie wiem czy chcę też naszej przyjaźni. Wiem, że będzie mi
tego brakowało.
-
Opowiedz mi coś jeszcze o sobie - poprosiłam Harry'ego.
-
Co chcesz wiedzieć?
-
Powiesz mi tyle, ile uważasz za rozsądne - zacytowałam go, a
chłopak się zaśmiał.
-
Więc wiesz już, że studiuję psychologię i zawsze oceniam ludzi
pod kątem psychologicznym. Nie robię tego specjalnie, po prostu tak
już mam. Uwielbiam wyścigi samochodowe i lubię też imprezy i
często na nich bywam. W szczególności na imprezach bractwa. Nie
należę do bractwa, ale mam tam przyjaciół. Zastanawiałem się
nad dołączeniem, ale to oznacza przeprowadzkę, odcięcie się od
Lux. Wiem, że tata nie byłby zadowolony tym faktem. W przyszłości
chcę otworzyć gabinet psychologiczny. Teraz ty opowiedz coś o
sobie.
-
Więc chodzę do liceum, a w przyszłości chcę być krytykiem
literackim. Jestem początkową modelką. Parę razy współpracowałam
z sławami, ale tylko parę razy. Na wybiegu czuję się kimś
ważnym, uwielbiam to. Uwielbiam książki. W szczególności
klasyczne romanse.
-
Jesteś modelką? - zapytał zdziwiony?
-
A ty lubisz wyścigi?
-
Zapytałem pierwszy.
-
Początkową, teraz ty.
-
Tak lubię.
-
Widzę, że długo musiałeś myśleć nad tak skomplikowaną
odpowiedzią - zaśmiałam się.
-
Tak samo jak ty - również się zaśmiał - Telefon.
Wyciągnął
telefon z kieszeni i odebrał.
-
Cześć Matt... Kiedy? ... Teraz? ... U znajomej ... Znasz ją ...
Tak ... Sam czy z kimś? ... Okej, zaczekaj - oderwał telefon od
ucha i zasłonił głośnik - Masz ochotę na imprezę?
-
Nie wiem czy mogę. Chyba powinnam zadzwonić do mamy - Harry wrócił
do rozmowy.
-
Oddzwonię.
-
Gdzie ta impreza? - zapytałam.
-
Pamiętasz tego Matt'a co zorganizował imprezę w hotelu? - skinęłam
głową - Organizuje imprezę w bractwie i chce żebym wpadł.
-
To idź - wzruszyłam ramionami.
-
Chcę żebyś poszła ze mną. Zadzwoń do mamy - podał mi mój
telefon ze stolika.
Wybrałam
numer mamy i po chwili ją usłyszałam.
-
Hej mamo.
-
Coś się stało kochanie?
-
Harry zaprosił mnie na imprezę do jego znajomych. Mogę iść? -
zapytałam.
-
Daj mi go do telefonu.
-
Tak? ... Do kolegi ... Wyślę pani adres ... Tak ... Niech się pani
nie martwi ... Oczywiście ... Miłego wieczoru.
Harry
rozłączył się i podał mi telefon szczerząc się od ucha do
ucha.
-
Możesz jechać, ale mam prośbę. Tym razem nie ubieraj sukienki -
zaśmiał się.
-
Okej to idę się przebrać a ty ... - co on może robić podczas
mojej nieobecności?!
-
Pojadę do domu przebrać się i będę tutaj za czterdzieści minut
okej?
Pokiwałam
głową i pobiegłam na górę, nie trudząc się nawet zamknięciem
drzwi po wyjściu Harry'ego.
AAAA... TEŻ UWIELBIAM SOSÓW!!!
OdpowiedzUsuń