Otworzyłam
drzwi wejściowe po czym ściągnęłam buty. Było cicho więc mama
pewnie jeszcze spała, albo była już w pracy. Bardziej
prawdopodobne jest to pierwsze.
-
Mamoooo! - krzyknęłam przeciągając "o".
-
W kuchni - usłyszałam.
Położyłam
plecak na ziemi obok komody i podążyłam w stronę kuchni.
-
Gdzie byłaś? Brian się o ciebie martwił. Gdzie masz sukienkę? -
zadawała pytania jedno po drugim.
-
Ciebie też miło widzieć matko. Cały czas byłam w hotelu, źle
się poczułam i wynajęłam sobie pokój - dobre kłamstwo nie jest
złe, a sądząc po jej minie, łyknęła je- nie było mi wygodnie w
sukience więc poprosiłam Audrey by mi przywiozła kilka rzeczy,
które zostawiłam u niej będąc tam na noc w tamtym tygodniu.
-
To nie zmienia faktu, że powinnaś mnie uprzedzić - wymierzyła
drewnianą łyżką w moją stronę.
-
Gotujesz coś? - postanowiłam zmienić temat.
-
Tak, państwo Callaway przychodzą na obiad - o nie!
-
Brian też będzie?
-
Tak, ale zapomniałabym! - krzyknęła - Brian czeka na ciebie w
twoim pokoju.
-
Wpuściłaś go tutaj? Pod moją nieobecność?
-
Kochanie to twój przyjaciel.
Cała
się spięłam i zaczęłam powoli wycofywać się z kuchni. Jakoś
nie bardzo spieszyło mi się do mojego pokoju. Jeszcze wczoraj gdyby
mama przywitała mnie wiadomością, że Brian czeka na mnie w moim
pokoju, pędziłam po schodach na złamanie karku. Aby przedłużyć
czekanie chłopaka na mnie, postanowiłam zanieść sukienkę do
kosza z ubraniami do prania, a buty postanowiłam zanieść do
garderoby, która znajdowała się w piwnicy domu. Jednak w końcu
musiałam stawić czoła temu problemowi, który nosił imię Brian.
Szybko umieściłam jeszcze plecak w szafie obok drzwi wejściowych.
Nie zostało mi nic do odłożenia więc to był chyba czas na
pójście do pokoju. Wolnym i leniwym krokiem stąpałam po stopniach
schodów wprost do mojego pokoju.
-
Matko Audrey! Jak ty wyglądasz?! - podbiegł Brian i zamknął mnie
w uścisku.
-
Odsuń się ode mnie - wysyczałam.
Zaskoczony
odsunął się.
-
No weź! Ile mam cię jeszcze przepraszać? Gdybym to ja zobaczył
cię w takiej sytuacji w jakiej ty mnie widziałaś, nie byłbym zły
na ciebie. Cieszyłbym się razem z tobą bo wiem, że to nie byłby
byle jaki chłopak.
Szkoda,
że to z nim to chciałam zrobić, a on jednak jest byle jakim
chłopakiem. Jak mogłabym być taka ślepa? Gdybym nakryła go z
inną dziewczyną - którą zna długo i ufa jej, mogłabym to
zaakceptować. Byłoby mi przykro, ale zniosłabym to jakoś.
-
Możesz wyjść - pokazałam drzwi.
-
Proszę nie rób tak. Wiem że tego nie chcesz. Daj mi to
przynajmniej wyjaśnić.
-
Słucham - usiadłam na brzegu łóżka, zarzuciłam nogę na nogę i
popatrzyłam się mu prosto w oczy by wydawać się na niewzruszoną.
-
Ta dziewczyna cały wieczór się na mnie patrzyła i prowokowała
tym wzrokiem. A gdy poszłaś do toalety zapytała się czy mogę jej
pomóc w zapięciu sukienki. Zgodziłem się, a ona zaprowadziła nas
do toalety. I tam zaczęła mnie całować i chciała więcej. Ja w
sumie byłem obojętny i się zgodziłam. I wtedy pojawiłaś się ty
- zakończył nieporuszony.
-
Dobrze, więc teraz możesz wyjść - postanowiłam zachować spokój.
-
Kurwa Lauren! Nie udawaj że cię to nie obchodzi! - krzyknął.
-
Dlaczego miałoby mnie to obchodzić?! - nie wytrzymałam.
-
Nie oszukujmy się. Zależy ci na mnie.
-
Dlaczego tak sądzisz? - zapytałam, a on zaczął się przybliżać.
-
Bo widzę jak na ciebie działam. Ty zresztą na mnie też tak
działasz.
-
Wooow! Co? - chyba się przesłyszałam.
-
Kocham cię! Nie widzisz tego? Jestem na każde twoje zawołanie!
-
Jeśli byś mnie kochał, nie dopuściłbyś to tej sytuacji w
toalecie - wyjaśniłam.
-
Czujesz coś do mnie? - stał kilka centymetrów ode mnie.
-
Wyjdź - pokazałam znów drzwi.
-
To jest to czego chcesz?
-
Tak - poczułam gulę formującą się w moim gardle.
Brian
wyszedł składając pocałunek na moim policzku wraz z obietnicą,
że jeszcze porozmawiamy.
Rzuciłam
się na łóżko i zaczęłam krzyczeć w poduszkę. Dlaczego moje
życie jest tak skomplikowane? Dlaczego Brian nie mógł mi tego
powiedzieć wczoraj, przed przyjęciem? Wszystko byłoby teraz takie
proste! A przez to? Ja leżę na swoim łóżku i próbuję się nie
rozpłakać, a Brian rozmawia z moją mamą w kuchni jeśli słuch
mnie nie myli. Najlepszym sposobem żeby nie myśleć o tym wszystkim
będzie zadzwonienie do Audrey i poproszenie jej żeby przyjechała.
Wyciągam telefon z kieszeni. Przesunęłam palcem po ekranie po czym
wpisałam odpowiedni kod odblokowujący telefon. Znalazłam numer
przyjaciółki i przyłożyłam telefon do ucha.
-
Cześć! Jak tam kochanie? - chyba ją obudziłam.
-
Możesz przyjechać? Najlepiej teraz i zostać do wieczora? - muszę
ją mieć podczas obiadu z państwem Callaway.
-
Jezu wolniej. Coś się stało?
-
Proszę, musimy porozmawiać - błagałam.
-
Będę do pół godziny - udało mi się ją przekonać.
-
Dziękuję ci! Kocham cię.
-
Ja ciebie też - rozłączyła się.
Mam
pół godziny na ogarnięcie się. Szybko weszłam do łazienki.
Ubrania powędrowały do kosza na brudne ubrania. Nie miałam czasu
na kąpiel więc poprzestałam na prysznicu. Dokładnie umyłam ciało
żelem o zapachu czekolady po czym zabrałam się za włosy.
Po
dziesięciu minutach wyszłam z zaparowanej kabiny i owinęłam się
czystym puchowym ręcznikiem. Dokładnie rozczesałam włosy po czym
wzięłam do ręki suszarkę i zaczęłam je suszyć. Gdy skończyłam,
weszłam do pokoju i wyciągnęłam bieliznę po czym ją założyłam
na siebie. Następnie podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej
parę czarnych legginsów i wygodną szarą bluzę. Ubrałam się i
zaniosłam ręcznik do łazienki.
Ciekawe
czy Brian jeszcze jest. Nie mogę zejść tak po prostu na dół i
wrócić się jeżeli rozmawia jeszcze z moją mamą. Postanowiłam
więc po cichu wyjść z pokoju. Na palcach kierowałam się w stronę
schodów po czym przykucnęłam przy balustradzie i natężyłam
słuch. Nie słyszałam żadnych głosów. Może Brian już poszedł.
-
A co ty robisz?- przestraszyłam się przez co prawie spadłam ze
schodów.
-
Emm nic - uśmiechnęłam się do mamy, która stała z wypranymi
ubraniami.
-
Skoro nic to rozwieś te ubrania w ogrodzie.
-
Dobrze - wzięłam od niej ubrania - Mamo?
-
Tak skarbie?
-
Audrey będzie dzisiaj na obiedzie.
Mam
kiwnęłam głową i uśmiechnęła się. Robiła tak wsze gdy się
na coś zgadzała. Ja również się uśmiechnęłam. Chwyciłam kosz
z ubraniami do dwóch rąk, a następnie uważnie schodziłam po
stopniach.
Gdy
rozwiesiłam ubrania mama zawołała mnie do kuchni.
-
Tak? - zapytałam po przyjściu.
-
Dzwonił Jason i zaprosił mnie jutro na kolację i pytał czy
wybierzesz się ze mną. Sprawiłaś na nim bardzo dobre wrażenie -
tylko kto to jest Jason? Jason, Jason, Jason ...
- Witaj Lauren - zaskoczył mnie znajomy głos.
- Och, witam panie Spellman. Gratuluję z powodu porozumienia z partią mojej mamy.
- Dziękuję ci. I proszę mów mi Jason. Musisz kogoś poznać - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Nie mogę się doczekać - nie wiem tylko czy mój pęcherz też tak uważa.
-
Ach tak! - powiedziałam nieco donośniejszym głosem.
-
Ach tak co? - zapytała mama.
-
Um nic. Jasne, czemu nie.
Uśmiechnęłam
się i pognałam do pokoju, skąd dobiegała piosenka Snow Patrol -
"You Could Be Happy". Dzwoniła Audrey. Jednym
przesunięciem palcem odebrałam.
-
Tak?
-
Za chwilę będę. Otwórz bramę - powiedziała trąbiąc na kogoś.
Audrey
jest bardzo nerwowym kierowcą łagodnie opisując.
-
Okej - odłożyłam telefon.
Zbiegłam
kolejny raz ze schodów i wybiegłam na podwórko. Podeszłam do
bramy wjazdowej i otworzyłam ją. Usiadłam na ławce przed domem,
ponieważ postanowiłam zaczekać na przyjaciółkę. Po około
minucie czekania na podjazd wjechał miętowy Garbus i zaparkował.
-
Cześć mała - podbiegła do mnie Audrey.
-
Hej - uśmiechnęłam się i przytuliłyśmy się.
-
Więc opowiadaj co się stało.
-
Pogadamy u mnie.
W
milczeniu weszłyśmy do domu, a Audrey przywitała się z moją mamę
i zamieniły kilka słów. Standard.
-
Po pierwsze co to za chłopak w lokach? - zapytała gdy zamknęłam
drzwi do mojego pokoju.
-
To Harry, ale to nie o nim będziemy rozmawiać.
-
Przystojny był - zaśmiała się i oblizała usta.
-
Wiem - wspomnienia z pierwszej nieoficjalnej imprezy w moim życiu
wróciły.
-
Więc o kim chcesz rozmawiać?
-
O Brianie.
-
Pocałował cię? - Audrey nie była dobra w zgadywaniu.
-
Zastałam go jak był z dziewczyną w hotelowej toalecie. A dzisiaj
jak przyszłam rano do pokoju wyznał mi miłość i przeprosił za
to wszystko.
-
Jesteście razem?
-
Oszalałaś?! Kazałam mu wyjść. Chciałabyś być z kimś kogo
nakryłaś na szybkim numerku w toalecie? - oburzyłam się.
-
Przepraszam - przytuliła mnie mocno.
-
Dzisiaj będzie z rodzicami na obiedzie u nas dlatego musisz być ze
mną - wyjaśniłam jej dlaczego musi zostać do wieczora.
-
Jasne kochanie, nie ma sprawy - wypuściła mnie z uścisku.
-
Teraz porozmawiajmy o tym Harrym.
Opowiedziałam
przyjaciółce całą historię związaną z chłopakiem w lokach.
Nie było tego za dużo, ale jak na jeden wieczór było tego dość
sporo. Najbardziej zdziwił Audrey fakt, że Harry spał ze mną w
jednym łóżku i to za moim pozwoleniem. Jedyne czego jej nie
powiedziałam to wyznania Harry'ego na temat jego byłej dziewczyny.
Chłopak nie chciałby żebym komuś to powiedziała. Zastanawiało
mnie tylko dlaczego tak szybko się otworzył. Nie znał mnie a
powiedział mi wszystko. Nie wiem czy dokładnie wszystko, ale bardzo
szczegółowo. Gdy opowiadał o tym jak widuje tą dziewczynę na
studiach zrobiło mi się żal chłopaka. Widać, że ta dziewczyna
dużo dla niego znaczyła. Z tego co też powiedział, zmieniła go.
Zmieniła na lepsze, dużo lepsze. Nie wyobrażam sobie Harry'ego
awanturującego się. Był tylko wkurzony kiedy Zayn mu się
przeciwstawił, ale to nie było w sumie nic takiego.
Z
Audrey oglądnęłyśmy film "Poradnik Pozytywnego Myślenia"
i zaczęłyśmy się szykować na obiad. Ubrałam kremową sukienkę
z rękawem 3/4, do tego szpilki od Prady. Nałożyłam podkład,
trochę różu, wytuszowałam rzęsy i nawilżyłam usta pomadką o
kolorze jasnej fuksji.
Audrey
pożyczyła czarną sukienkę bez ramiączek, która od pasa do kolan
była z tiulu i czarne szpilki. Umalowała się w podobny sposób
tyle, że zamiast pomadki użyła szminki w czerwonym kolorze i
eyelinera. Obydwie rozpuściłyśmy włosy, które w falach opadały
na nasze plecy.
-
Jesteśmy gotowe - uśmiechnęła się Audrey, gdy stanęłyśmy
przed lustrem w łazience - Chodźmy.
Pociągnęłam
ja za rękę i powoli zeszłyśmy na dół. Mama kończyła gotować,
a my zaoferowałyśmy pomoc.
-
Zanieście te rzeczy - pokazała palcem wysepkę na środku kuchni -
i możecie usiąść. Ja idę się przyszykować, ponieważ goście
będą za jakieś 15 minut - pospiesznie ściągnęła fartuch,
powiesiła go na wieszaku i szybkim krokiem pognała na górę.
Z
Audrey rozłożyłyśmy wszystkie przekąski, półmiski, sztućce,
talerze i szklanki na stole w jadalni.
-
Ciekawa jestem miny Briana jak zobaczy cię w tej sukience - zaśmiała
się dziewczyna gdy położyła ostatnią szklankę.
-
Nie mam ochoty o nim rozmawiać Audrey. Wystarczy, że muszę z nim
spędzić obiad. Do tego jutro jadę z mamą na kolację do Jasona i
Harry'ego.
-
Harry jest przynajmniej przystojny i nie dobierał się do twoich
majtek.
-
Ej! Brian też jest przystojny i on też się do nich nie dobierał -
dostała kuksańca w bok.
-
Czyli twierdzisz, że Harry jest przystojny? Odpuść sobie Briana,
bo gdyby naprawdę coś do ciebie czuł to nie zrobiłby czegoś
takiego. Harry był miły dla ciebie tamtego wieczoru. Mógł cię
olać i iść się z kimś zabawić, a jednak spędzał z tobą czas.
Grał w jakieś gierki, jak na przykład z tym całowaniem, ale nie
zrobił tego żeby cię poniżyć czy coś. Spróbuj się umówić z
Harrym.
-
Nie myślałam o nim w ten sposób. Szczerze mówiąc w ogóle o nim
nie myślałam - przyznałam.
-
Pora w takim razie zacząć o nim myśleć.
-
Audrey ja chyba nie chcę. Wiesz, że Brian podobał mi się od
pięciu lat i nie potrafię tego skreślić w jeden dzień. Do tego
Harry'ego nie znam, ale też nie wiem czy chcę poznawać. Nie wiesz
jak mnie irytował. Ciągle badał moje zachowanie.
-
Bo jest studentem psychologii!
-
To go nie tłumaczy - założyłam ręce na piersiach.
-
Jesteś taka dziecinna Lauren! Gdybyś była obojętna dla Harry'ego
to nie chodziłby za tobą cały wieczór. Spróbuj się z nim
przynajmniej zapoznać. Jeśli ci się nie spodoba, możesz urwać z
nim kontakt.
-
Zobaczymy jak pójdzie kolacja dobrze? - zapytałam by dała mi
wreszcie spokój.
-
Okej. Ale jutro z rana idziemy na zakupy. Musimy ci kupić nową
sukienkę by Harry'emu mowę odjęło - zaśmiała się, a ja
przewróciłam oczami.
-
Okej - szepnęłam.
Odwróciłam
się by zawołać mamę. Niestety mama była oparta o framugę drzwi
i przysłuchiwała się naszej małej rozmowie na temat Briana i
Harry'ego z kamiennym wyrazem twarzy.
-
Mówiłaś, że źle się poczułaś i wynajęłaś pokój w hotelu -
popatrzyła na mnie, a w oczach miała jakiś nieznany mi błysk.
-
Nie chciałam ci tego mówić, żebyś się nie martwiła. Owszem źle
się poczułam bo Brian zachował się niestosownie, a syn pana
Jasona zaprosił mnie na niewielką imprezę w jednym z apartamentów.
Audrey przywiozła mi ubrania na zmianę bo niezbyt komfortowo czułam
się w sukience i koturnach. Potem byłam śpiąca i poszłam do
sypialni która była wolna. Przepraszam - spuściłam głowę.
-
Wystarczyło mi tylko prawdę powiedzieć. Pozwoliłabym ci iść na
tą imprezę.
-
Proszę tylko nie dawaj mi kary - wręcz błagałam.
-
Pomyślę nad tym Lauren. Skąd w ogóle znasz Harry'ego? - zapytała
zdziwiona.
-
Jason mnie z nim poznał. Też go znasz?
-
Przyjaźnię się z jego tatą od lat Lauren. To byłoby dziwne
gdybym go nie znała - zaśmiała się.
-
Dlaczego ja go tak późno poznałam? - ta myśl nie dawała mi
spokoju od naszego poznania.
-
Harry był, jakby to ująć - trudnym dzieckiem. Po śmierci swojej
mamy zmienił się. Bardzo często dostawał ode mnie zaproszenie gdy
jego ojciec zjawiał się u nas, lecz nigdy z niego nie skorzystał.
Za to gdy obydwie byłyśmy u Jasona, Harry'ego albo nie było, albo
nie wychodził z pokoju - wzruszyła ramionami.
-
W takim razie dlaczego ... - moje pytanie przerwał dzwonek do drzwi.
-
Kochanie otwórz drzwi - poinstruowała mnie mama, która rzuciła
się w stronę stołu dokonując ostatnich poprawek. Audrey usiadła
na swoim miejscu.
Podeszłam
do drzwi i z przyklejonym uśmiechem do twarzy i otworzyłam drzwi.
-
Witam państwa.
-
Dzień dobry kochanie - uścisnęła mnie kobieta w bordowej sukience
do ziemi i czarnych szpilkach czyli mama Briana.
-
Witam młoda damo - pocałował mnie w rękę tata chłopaka, który
był ubrany w garnitur prawdopodobnie szyty na miarę.
-
Cześć Brian - bąknęłam i wyciągnęłam rękę w jego stronę.
Był
zaskoczony, ponieważ zawsze się przytulaliśmy, ale uścisnął ją.
-
Witam cię Eleno - podeszła mama witając się z rodzicami Briana -
Christian, ciebie również miło widzieć.
-
Cała przyjemność po mojej stronie - jak zwykle okazywał dobre
maniery.
-
Briana czyżbyś urósł od ranka? - zaśmiała się mama - zapraszam
- wskazała ręką na wejście do jadalni.
Po
krótkim przywitaniu się z Audrey wszyscy usiedli przy stole. Wraz z
mamą podałyśmy obiad, który sama przygotowała. Były to Bliny z
łososiem, awokado i kremem z wasabi, które uwielbiałam. Mama z
państwem Callaway od razu wdała się w rozmowę na temat firmy
kurierskiej pana Christiana. Ja za to wymieniałam niezręczne
spojrzenia z Brianem.
________
Po tak długim czasie rozdział się pojawił :) Jest troszkę przynudnawy, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie x Na dniach chcę zrobić kolejny filmik, możliwe, że będzie on o Lauren i Audrey. Jeszcze nie jest to postanowione, ale zobaczymy co z tego wyjdzie x
Jeśli ktoś chce być informowany o nowych postach na blogu, wystarczy podać nazwę swojego tt w komentarzu :)
Miłych wakacji xx
Po tak długim czasie rozdział się pojawił :) Jest troszkę przynudnawy, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie x Na dniach chcę zrobić kolejny filmik, możliwe, że będzie on o Lauren i Audrey. Jeszcze nie jest to postanowione, ale zobaczymy co z tego wyjdzie x
Jeśli ktoś chce być informowany o nowych postach na blogu, wystarczy podać nazwę swojego tt w komentarzu :)
Miłych wakacji xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze motywują do dalszego pisania :)